W podstawówce lubiłem matematykę, umiałem ją bardzo dobrze i takie miałem oceny.
Potem przyszła taka ....i przestałem się uczyć, ledwo się prześlizgnąłem do następnej klasy.
Co jest ważniejsze?
Zdecydowanie przedmiot. Chociaż... Poszłam do klasy bio- chem i trafiła mi się okropnie wredna baba od biologii. Jakoś coraz gorzej się uczyłam, w końcu zdecydowałam się iść na AWF, bo doszłam do tego że nie nadaje się na kierunek ściśle z biologią związany. Nie wiem czy było by inaczej jakby mnie nauczycielka nie zraziła, nie potrafię powiedzieć.
A drugi przypadek był odwrotny. Baba od angielskiego postawiła sobie za cel nic nas nie nauczyć. Jest to starsza nauczycielka, której nikt nie ma odwagi wyrzucić z pracy. Więc uczy, albo i nie uczy. Potrafi przyjść na lekcje (w środy mieliśmy dwa angielskie pod rząd jako ostatnie), powiedzieć "głowa mnie na****, idźcie sobie do domu. I to nie był jeden, jedyny raz, a średnio co dwa tygodnie.
Angielskiego nigdy nie lubiłam, ale maturę jakoś zdać trzeba. Od roku chodzę na prywatne lekcje i musze przyznać że ang. stał się jednym z moich ulubionych przedmiotów.
Zdecydowanie nauczyciel... W podstawówce uwielbiałam matematyke, miałam same 5 i 4 bez większego problemu ale miałam znakomitą nauczycielke, nigdy nie podniosła na nas głosu, na jej lekcjach była idealna cisza a jednocześnie była przesympatyczna. Nauczyciel ideał...
W gimnazjum miałam 2 nauczycielki. Pierwsza była tak okropną zołzą że lekcje z nią to była katorga. Druga-jędza, przed jej lekcjami zawsze bolał mnie brzuch ze stresu, jak połowe klasy... Nie potrafiła kompletnie tłumaczyć, nikt nie rozumiał co ona do nas mówiła, no i pracowała z 5 osobami z klasy-tymi najlepszymi... Na koniec roku miałam 2, mimo że sie uczyłam, na lekcjach uważałam...
Inny przypadek-chemia. Pierwsza nauczycielka choć nie radziła sobie z klasą, potrafiła zmotywować, podciągała nam oceny, zależało jej żebyśmy mieli dobre stopnie i żebyśmy rozumieli materiał, potrafiła tłumaczyć. Po I semestrze 3 klasy poszła na macierzyński, dostaliśmy starą jędze której wszyscy nienawidzą. Miałam wrażenie że ona prowadzi lekcje dla siebie... Nikt nic nie rozumiał, nie wiedział o co chodzi... Chemii choć nigdy specjalnie nie lubiłam, teraz nienawidze
Długo mogłabym tak jeszcze wymieniać... Normalne jest że jeśli nauczyciel jest beznadziejny to odechciewa sie nauki, jeśli miły a jednocześnie radzi sobie z klasą to aż miło dostawać u niego dobre stopnie...
Post został pochwalony 0 razy
- Wysłany: Nie 10:40, 02 Wrz 2007
MrcN2k
wymiatacz
Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 1514
Przeczytał: 0 tematów
Ja tutaj nie będę sypał przykładami, jak to uwielbiałem jakiś przedmiot, a przez nauczyciela go nienawidzę, ani na odwrót. Może miałem szczęście do nauczycieli, a może po prostu wszystko olewałem. W każdym razie wydaje mi się, że jeśli coś kogoś interesuje, to powinien on (w miarę możliwości oczywiście) konsekwentnie poszerzać swoją wiedzę w tej dziedzinie niezależnie od nauczyciela (rany, ale naukowo zabrzmiało :D). A to chociażby dlatego, żeby zrobić wrednemu nauczycielowi na złość (a tak, nie chce ci się mnie nauczyć? a takiego wała, i tak będę to umiał(a). Na tej zasadzie. Oczywiście nie mówię, że tak trzeba. To tylko jedno z możliwych rozwiązań, ale IMO najlepsze.
Wszystkie czasy w strefie GMT + 13 Godzin
Strona 1 z 1
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach